Po przylocie i pierwszej nocy spędzonej
na lotnisku, następnie wywieziony w złe miejsce, gdyż kierowca
autobusu zapomniał zmieniać nazwy przystanków na wyświetlaczu, po
3 godzinach błądzenia dotarłem do okolic Taksim Square, gdzie
miałem nadzieje znaleźć jakieś hostele.
Choć w planach miałem zwiedzanie
azjatyckiej części Turcji, zmuszony zostałem do zmiany decyzji,
ze względu na pamiątkę jaką zabrałem ze sobą z Delhi. Bo co
może zatrzymać Indie na długo w pamięci, jeżeli nie zatrucie
pokarmowe? Można takie dostać zabierając na samolot butelkę wody,
która potem okazuje się być wypełnioną zwykłą kranówką,
trującą dla przeciętnego Europejczyka. Manewr jaki czasami robią
sklepy, w celu zwiększenia zysków i zniechęcenia do siebie
turystów.
posiłek z grupą Pakistańczyków na lotnisku w Zjednoczonych Emiratach Arabskich |
Także cały mój pobyt w Turcji
ograniczył się się do 3 dni w Stambule, spędzonych głównie w
łóżku na odsypianiu choroby. Nie można chyba znaleźć gorszego
miejsca na zatrucie pokarmowe niż stolica kebabu, gdzie z każdej
strony jest się otoczonym mięsnymi łakociami.
Biorąc pod uwagę moją niedyspozycję,
brzydką pogodę i relatywnie wysokie ceny Turcji, zdecydowałem się
na szybkie opuszczenie kraju i przedostanie się przez Bałkany tak,
by dostać się do Polski na 26.05, czyli Dzień Matki. Ta
najbardziej zainteresowana, nie miała być oczywiście o zmianie
planów informowana, dlatego przez najbliższe dni wysyłałem
rodzinie relacje ze zwiedzania wschodniej Turcji.
spacer przed granicą turecko - bułgarską |
Choć słyszałem wiele dobrego na
temat podróżowania autostopem w Turcji i przez Bałkany, nie zawsze
było tak różowo. Trasa Stambuł – Sofia – Belgrad –
Budapeszt – Poznań zajęła mi tydzień, gdzie w każdej ze stolic
zatrzymywałem się na dzień lub dwa. Korzystałem głównie z
couchsurfingu, co po raz kolejny okazało się ekstremalnie
pozytywnym przeżyciem, gdyż każdy z moich hostów był
niesamowitą osobistością i potwierdzał stereotyp wschodniej
gościnności.
Budapeszt |
Szczególnie krajobrazy i klimat Serbii wraz z jej
pięknymi kobietami i Belgradem wywarły na mnie niezapomniane
wrażenie, które z pewnością będę chciał odświeżyć w
przyszłości. Choć czasami zostawiany na środku autostrady lub
obrzeżach miast zmuszony byłem do spania w parkach lub na
przystankach autobusowych, mimo kilkugodzinnych przestojów i
wielokilometrowych spacerów w palącym słońcu, muszę powiedzieć,
że ta część była idealnym zakończeniem mojej blisko
9-miesięcznej podróży.
Polska, może ze względu na bufor w
postaci Turcji i Bałkanów nie była aż takim odwróconym szokiem
kulturowym, jakiego mógłbym się spodziewać po tak długim pobycie
w „dzikiej” Azji. Jest spokojnie, cicho, nikt się na mnie nie
gapi, nie zaczepia, a ja przez pierwsze kilka dni nadal nie mogę
przyzwyczaić się do dźwięku języka polskiego. Być może
zgromadzony zapas pozytywnej energii zaślepia mnie i nie pozwala
ujrzeć „prawdziwej” polskiej rzeczywistości, ale jakoś nie
mogę dopatrzyć się tej szarości, bylejactwa i ogólnej
beznadziejności jakie biły zewsząd, gdy opuszczałem kraj 9
miesięcy temu. Mam nadzieję, że zmieniłem się nie tylko ja, ale
również i Ona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz