wtorek, 14 maja 2013

08-12.04.2013 / Uttar Pradesh, Indie

Z premedytacją omijając stolicę Indii - Delhi, najczęściej opisywane określeniami typu "brzydko" lub "śmierdzi", obraliśmy kierunek na Agra, znanej jako siedziba jednej z najbardziej rozpoznawalny budowli świata - Taj Mahal.Po raz kolejny nie udało sie nam zdobyć biletów z rezerwacją, dlatego po brutalnej walce o możliwość dostania się do wagonu grupowego (a raczej bydlęcego), mogliśmy cieszyć się z Todd'em naszym własnym kawałkiem podłogi odpowiadającym dokładnie powierzchni podeszw naszych butów. Na zdjęcie plecaków zabrakło niestety miejsca.





Caroline, Lisa i Taesaok, oderwani od nas przez tłum, mieli nawet więcej szczescia, jeden ze strażników kolei widząc turystów w opałach, zaczął okładać napierającą masę miejscowych podróżników bambusowym kijem, dając moim współtowarzyszom możliwość zajęcia miejsca siedzącego. Po 8h jazdy zostaliśmy równie brutalnie wypchnieci przez wysiadający tłum i uprzejmie dziękując za propozycję załatwienia nam transportu za 40 dolarów, pojechaliśmy rikszą do poleconego nam wcześniej guesthouse'u. 
Taj Mahal o wschodzie słońca jest dokladnie taki sam jak na zdjęciach: bajkowy, symetryczny, zadziwiająco biały i czysty. Jednak podobnie jak w przypadku Angkor Wat, tłumy turystów nie pozwalały w spokoju docenić piękna budowli, nie przeszkadzały jednak na tyle by nasze dziewczyny odmówiły sobie 1,5h sesji zajęciowej na tle najbardziej romantycznego dowodu miłości małżeńskiej.







Poza samym Taj Mahal, Agra wbiła się w naszej pamięci jako miejsce odkrycia momo, czyli tybetańskiej wersji pikantnych pierożków, które z miejsca stały się naszą obsesją i ulubionym daniem w tej części świata. 
W drodze do Varanasi, jednego z najbardziej świętych miejsc Indii, nie mogliśmy odmówić sobie jednodniowej wycieczki do Khajuraho, w którym znajdują się świątynie Kamasutry. Kompleks ten to kilkanaście różnego typu budowli poświęconych teoretycznie któremuś z bogów, a w praktyce bezbożnemu świntuszeniu. I tak ściany świątyń pokryte są najbardziej wymyślnymi pozycjami w każdej możliwej kombinacji, wraz z masturbacją, seksem grupowym, międzyrasowym i miedzyplanetarnym podejrzewam też. Biednym wielbłądom i koniom również się nie upiekło. Wszystko to w takiej ilości, że nasz Koreańczyk zaczerwieniony aż przysiadł wydając klasyczny dla siebie odgłos zdziwienia. Po kilku godzinach zwiedzania, odpowiednio doedukowani kontynuowaliśmy naszą podróż do Varanasi (tym razem by zwolnić nam miejsca, strażnik mimo naszych protestów wyrzucił z kozetki śpiące dzieci, robiąc z nas potwory w oczach całego wagonu).











Wizyta w Indiach nie może być zaliczona, jeżeli nie zobaczy sie Hindusów kąpiących się i płuczących usta w Gangesie, tuż obok miejsc obrzędu spalania ciał zmarłych. Opisywane jest to jako jedno z najbardziej szokujących przeżyć, jednak dla nas, może z powodu, że swoje już w Indiach widzieliśmy, szokujące wcale nie było. Sam Ganges jest oczywiście brudny, mętny i śmierdzący, jednak jak na indyjskie warunki to raczej średniak. Ludzie nie mający dostepu do bieżącej wody zawsze kąpią się w naturalnych zbiornikach, w przypadku Varanasi dochodzi jeszcze dodający pikanterii zapach spalonego mięsa i gdzieniegdzie unoszące się na powierzchni ciała, które przypłynęły z wyższych odcinków Gangesu.













Ku rozpaczy reszty grupy, Taesaok postanowił zostać w tym gorącym i tłocznym mieście kilka dni dłużej, jednak nie zostało nam nic innego jak z uczuciem pustki (spowodowanej bardziej brakiem koreańskich odgłosów niż samym faktem opuszczania kraju) pożegnać się z Indiami i pokierować się w stronę prawdziwego dachu świata - Nepalu.




Indie, ze względu na wielki obszar i różnorodność ciężko jednoznacznie określić. Jest to kraj niezwykle trudny, że względu na wiele różnic kulturowych, pojęcia higieny osobistej i ogólnej uciążliwości. Z pewnością nie poleciłbym Indii na krótkie i przyjemne wakacje, szczególnie jeżeli miałby to być pierwszy azjatycki kraj. 
Pobyt tutaj może być jednak dość duchowym przeżyciem, poszerzającym horyzonty, uświadamiającym i pozwalającym docenić własną sytuację życiową. Do tego niezwykle kolorowym i pięknym, nawet jeżeli piękno to może być lekko przykryte warstwą pyłu i śmieci.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz