środa, 26 czerwca 2013

12-22.04.2012 / Turcja - Polska

Po przylocie i pierwszej nocy spędzonej na lotnisku, następnie wywieziony w złe miejsce, gdyż kierowca autobusu zapomniał zmieniać nazwy przystanków na wyświetlaczu, po 3 godzinach błądzenia dotarłem do okolic Taksim Square, gdzie miałem nadzieje znaleźć jakieś hostele.
Choć w planach miałem zwiedzanie azjatyckiej części Turcji, zmuszony zostałem do zmiany decyzji, ze względu na pamiątkę jaką zabrałem ze sobą z Delhi. Bo co może zatrzymać Indie na długo w pamięci, jeżeli nie zatrucie pokarmowe? Można takie dostać zabierając na samolot butelkę wody, która potem okazuje się być wypełnioną zwykłą kranówką, trującą dla przeciętnego Europejczyka. Manewr jaki czasami robią sklepy, w celu zwiększenia zysków i zniechęcenia do siebie turystów.


posiłek z grupą Pakistańczyków na lotnisku w Zjednoczonych Emiratach Arabskich







Także cały mój pobyt w Turcji ograniczył się się do 3 dni w Stambule, spędzonych głównie w łóżku na odsypianiu choroby. Nie można chyba znaleźć gorszego miejsca na zatrucie pokarmowe niż stolica kebabu, gdzie z każdej strony jest się otoczonym mięsnymi łakociami.
Biorąc pod uwagę moją niedyspozycję, brzydką pogodę i relatywnie wysokie ceny Turcji, zdecydowałem się na szybkie opuszczenie kraju i przedostanie się przez Bałkany tak, by dostać się do Polski na 26.05, czyli Dzień Matki. Ta najbardziej zainteresowana, nie miała być oczywiście o zmianie planów informowana, dlatego przez najbliższe dni wysyłałem rodzinie relacje ze zwiedzania wschodniej Turcji.

spacer przed granicą turecko - bułgarską



Choć słyszałem wiele dobrego na temat podróżowania autostopem w Turcji i przez Bałkany, nie zawsze było tak różowo. Trasa Stambuł – Sofia – Belgrad – Budapeszt – Poznań zajęła mi tydzień, gdzie w każdej ze stolic zatrzymywałem się na dzień lub dwa. Korzystałem głównie z couchsurfingu, co po raz kolejny okazało się ekstremalnie pozytywnym przeżyciem, gdyż każdy z moich hostów był niesamowitą osobistością i potwierdzał stereotyp wschodniej gościnności.



Budapeszt



Szczególnie krajobrazy i klimat Serbii wraz z jej pięknymi kobietami i Belgradem wywarły na mnie niezapomniane wrażenie, które z pewnością będę chciał odświeżyć w przyszłości. Choć czasami zostawiany na środku autostrady lub obrzeżach miast zmuszony byłem do spania w parkach lub na przystankach autobusowych, mimo kilkugodzinnych przestojów i wielokilometrowych spacerów w palącym słońcu, muszę powiedzieć, że ta część była idealnym zakończeniem mojej blisko 9-miesięcznej podróży.








Polska, może ze względu na bufor w postaci Turcji i Bałkanów nie była aż takim odwróconym szokiem kulturowym, jakiego mógłbym się spodziewać po tak długim pobycie w „dzikiej” Azji. Jest spokojnie, cicho, nikt się na mnie nie gapi, nie zaczepia, a ja przez pierwsze kilka dni nadal nie mogę przyzwyczaić się do dźwięku języka polskiego. Być może zgromadzony zapas pozytywnej energii zaślepia mnie i nie pozwala ujrzeć „prawdziwej” polskiej rzeczywistości, ale jakoś nie mogę dopatrzyć się tej szarości, bylejactwa i ogólnej beznadziejności jakie biły zewsząd, gdy opuszczałem kraj 9 miesięcy temu. Mam nadzieję, że zmieniłem się nie tylko ja, ale również i Ona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz