sobota, 14 lutego 2015

20.10-15.12.2014 / Medellin, Kolumbia

Todd mieszkający w Medellin od 7 miesięcy ostrzegał mnie "You're gonna love it and you're gonna stay here forever". I miał rację, pokochałem to miasto w momencie, gdy postawiłem pierwszy krok na  moście łączącym terminal autobusowy ze stacją metra. Zatrzymałem się na i wciągnąłem świeże, przyjemnie chłodne górskie powietrze. Był słoneczny dzień, około 25 stopni, co było miłą odmianą dla dusznego i gorącego wybrzeża karaibskiego. Miasto położone w dolinie otoczone jest ciągnącymi się aż po horyzont wzgórzami pokrytymi małymi chatkami z czerwonymi dachami. Mijały mnie sznury pięknych, modnie ubranych kobiet, młodzież wpatrzona w smartfony czekała w kolejce po bilety. 





Martwiłem się tylko o drugą część przepowiedni, czy naprawdę zostanę tu na zawsze? Scenariusz był taki sam w przypadku wszystkich współokatorów Todd'a, którzy zostali mi przedstawieni zaraz po rzuceniu plecaka w jego mieszkaniu, gdzie miałem nocować przez kilka dni. Przyjechali oni do Medellin na krótkie odwiedziny, po tygodniu przedłużali pobyt o kilka kolejnych dni, potem poznawali lokalną, 20-letnią piękność, z hostelu przenosili się do wynajmowanych mieszkań, znajdowali pracę online i tak mijały miesiące i lata.






Co właściwie skłaniało Amerykanów do rzucenia dobrej pracy i wygodnego życia w Kalifornii czy Nowym Yorku na rzecz tego owianego morderczą sławą kolumbijskiego miasta? Być może idealna pogoda, gdzie w ciągu całego roku temperatura waha się między 18 a 28 stopni, być może bogata oferta kulturalna z darmowymi przedstawieniami teatralnymi praktycznie każdego dnia, częstymi festiwalami, koncertami największych gwiazd muzycznych i akrobatami zarabiającymi na pokazach trwających tyle co zmiana świateł na każdym większym skrzyżowaniu. Do tego darmowy dostęp do otwartych siłowni typu "metal-beton", boisk do siatkówki plażowej, koszykówki, piłki nożnej, basenów, skateparków, grupowych zajęć aerobiku, salsy i wielu innych. Miasto posiada perfekcyjnie działającą sieć metra, przekształcającą się w kolejkę linową z której korzystają mieszkańcy biedniejszych dzielnic położonych na wzgórzach. Być może jest to "finca party", czyli weekendowe wypady do willi w pobliskich górach, gdzie dzień upływa na leczeniu kaca z dnia poprzedniego, siedząc w basenie i jedząc steki z BBQ. Dla niektórych byłaby to czysta kokaina sprzedawana w cenie 7-10 dolarów za gram, czyli tyle co 2-3 piwa w klubie. W klubie prawdopodobnie pełnym latynoskich piękności kuszących krągłościami i zmysłową salsą.










Miasto przez ostatnie lata naprawdę wykonało kawał dobrej roboty w zacieraniu złego imienia jakie pozostawiły po sobie wojny narkotykowe Pablo Escobara. Z miasta o najwyższym wskaźniku morderstw na całym świecie, gdzie w 1991 odnotowano 6349 zabójstw, 380 na 100 000 mieszkańców (dla porównania w Polsce wskaźnik ten wynosi 1,2), w 2012 było to już jedynie (sic!) 1251 zabójstw i przy okazji zostało ogłoszone najbardziej innowacyjnym miastem świata. I choć z jednej strony muszę powiedzieć, że większość czasu czułem się dość bezpiecznie, jednak nadal w nocy poruszać się trzeba jedynie taksówkami, co tydzień słyszy się o jakiś strzelaninach, a wiele lokalnych osób z które poznałem, było obrabowanych, porwanych lub dźgniętych nożem. Do teraz obowiązuje zakaz jazdy dwóch niespokrewnionych mężczyzn na jednym motorze, najwyraźniej była to ulubiona forma wykonywania wyroków przez mafijnych hitmanów, kierowca + strzelec. Przeciskając się z Toddem przez tłum koło stadionu, na którym rozgrywał się fina pucharu ameryki w piłce nożnej z udziałem lokalnej drużyny Nacional, zostaliśmy spryskani pianą w sprayu, która miała odwrócić naszą uwagę od wyciągania zawartości kieszeni. Mnie uratował portfel na łańcuszku, z Toddem niestety trik im się udał. Takie negatywne kontakty są oczywiście małym procentem, ogólnie paisy (paisa - mieszkaniec Medellin) są bardzo przyjaznymi i pozytywnymi ludźmi, jeżeli wspomnieć chociażby taksówkarza, który spędził 20 minut szukając mnie by zwrócić telefon, który wypadł mi z kieszeni. Czyli jest poprawa, ale poziomu bezpieczeństwa europejskich miast jest jeszcze długa droga.  


guatape




I mimo że najbardziej znany baron narkotykowy świata inwestował dużą część bogactwa w rozwój stolicy swojego imperium (sponsorował on drogi, szkoły, kluby sportowe) będąc przez to wielbionym przez dużą część mieszkańców (szczególnie najuboższych), jednak równocześnie przyczynił się do wyniszczającej wojny gangów, powodując śmierć tysięcy, często młodych mężczyzn. Nadal, nawet 22 lata po obławie w której Pablo Escobar został zastrzelony, nadal jest on bardzo kontrowersyjną i aktualną postacią i dyskusja na jego temat prawdopodobnie przez długo nie ucichnie.

mural poświęcony pamięci zabitych piłkarzy

I tak po kilku dniach przenocowanych na kanapie u Todda pojawiła się okazja wynajęcia niedrogiego (500000 peso, 250$, 900zł, czyli też nie taniego) i oddalonego jedynie o 5 minut spacerem pokoju w mieszkaniu dzielonym z Jasonem, byłym namiestnikiem z Afganistanu, który obecnie pracuje 2-3 dziennie jako web developer, a resztę dnia spędza na prowadzeniu kanału YT, oglądaniu seriali ze swoją kolumbijską dziewczyną i piciu rumu. Kolejny wzorcowy przykład. 

zawsze w pracy...






Kolejne tygodnie upływały mi pod znakiem nauki hiszpańskiego, pracy jako fotograf na imprezach lub z szeroko rozumianymi modelkami (od dziewczyn zajmujących się modelingiem po przypadkowe piękności spotkane na ulicy) i staraniach utrzymania wagi (poprzednia wyprawa do Azji kosztowała mnie utratę 8kg) poprzez częste wizyty na podbliskiej siłowni. Mimo niezbyt wymagającego a rozrywkowego trybu życia, spoglądając na stan wydatków (ponad 3000zł miesięcznie, wynajmując mieszkanie i nie jedząc w restauracjach) po 8 tygodniach zdecydowałem się powiedzieć adios! i ruszyć w stronę amerykańskiej stolicy salsy - Cali.  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz